Przepis na przyjaźń. Czy były agent FBI znalazł sposób na zjednanie sobie ludzi?

Znalazł przepis na przyjaźń?

W 2015 roku były agent FBI Jack Schafer opublikował książkę pod tytułem „The like switch”, w której rozkłada na części pierwsze z pozoru tak prozaiczną czynność jak komunikacja z drugim człowiekiem. Wieloletnie doświadczenie oraz możliwość czerpania z bezcennego źródła zgromadzonej wiedzy na temat behawiorystyki człowieka – przez jedną z najpotężniejszych agencji wywiadowczych na świecie – pozwoliły mu stworzyć zestaw praktycznych porad za pomocą których, poznawanie nowych osób może być odrobinę łatwiejsze lub w skrajnych przypadkach – odmienić Twoje życie.

W porządku, myślę, że zamiast górnolotnych deklaracji, przejdę po prostu do sedna. Jako wieloletni pracownik korporacji miałem okazję spotkać ludzi o charakterach wszelkiej maści. Z jednymi łapałem kontakt w locie i komunikacja na płaszczyźnie biznesowej czy też prywatnej nie stanowiła większego wyzwania. Zdarzały się także osobowości, których zwyczajnie nie trawiłem, jednak z uwagi na część zadań wymagających kooperacji byłem na nie skazany. Kwestia dopasowania charakterów między interlokutorami jest złożonym tematem i z pewnością zasługuje na osobny wpis. Uprośćmy jednak sprawę i załóżmy, że zwyczajnie z jakiegoś powodu zależy Ci na zjednaniu sobie konkretnego człowieka.

Najprawdopodobniej nie jesteś członkiem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i nie otrzymałeś właśnie zlecenia na pozyskanie zagranicznego dyplomaty, jak miało to miejsce – rzecz jasna w realiach FBI – opisywanych przez autora. Jeśli tak, i szukasz właśnie porad za pomocą google, który przekierował Cię tutaj to zaczynam martwić się o bezpieczeństwo naszego kraju, i chyba nie uważało się na szkoleniach przygotowawczych, co? Z drugiej strony, człowiek uczy się całe życie więc… W każdym razie dla większości z nas, chęć zyskania przychylności czy też zjednania sobie drugiego człowieka będzie miała podłoże o dużo mniejszej randze. Bez względu na to jakie (nie)niecne przyświecają Ci powódki, postaram się wyjaśnić to, czym według Jacka Schafera jest tak zwana Formuła Przyjaźni.

Formuła zakłada 4 fundamentalne składniki:

  • Bliskość
  • Częstość
  • Czas trwania
  • Intensywność
  • Bliskość – polega na wspólnym przebywaniu w przyjaznym dla obu stron środowisku. Może to być miejsce pracy – np. w biurze na open space lub we wspólnej kuchni, park do którego chodzicie czy choćby dział z bułeczkami w supermarkecie. Rzecz w tym aby dystans, który Was dzieli był w subiektywnym odczuciu niezagrażający. Jeśli zdecydujesz się podejść do obcej osoby na odległość pół metra i staniesz przy niej bez słowa przez dłuższą chwilę to obawiam się, że rezultat może być rozczarowujący (chyba, że Twoim celem jest wywołanie konsternacji i niepokoju – w takim przypadku jest duża szansa powodzenia!). Być może pojawia Ci się w głowie pytanie „Jak długo powinien trwać ten etap inicjacyjny?”. Niestety nie mam dobrych wieści – to kwestia bardzo indywidualna i może trwać zarówno minutę zanim przystąpisz do nawiązania kontaktu, jak i ciągnąć się miesiącami. Dużą rolę odgrywają tutaj czynniki takie jak pewność siebie, śmiałość do ludzi, różnice w statusie, czy posiadacie wspólnych znajomych, którzy skłonni są przedstawić Cię w pozytywnym świetle – to bywa bardzo silnym katalizatorem – jak i wiele innych. Chodzi o to by po prostu oswoić drugą stronę z Twoją obecnością, pokazując jej, że nie stanowisz zagrożenia.

Skoro już mowa o poczuciu zagrożenia to warto w tym momencie wspomnieć o zjawisku tzw. „urban scowl”. Naukowcy nie są zgodni co do konkretnego procenta, w jakim udział sygnałów niewerbalnych odgrywa rolę w autoprezencji, jednak większość uważa, że jest to około 60-70% całości informacji jakie sobą przedstawiasz. W książce Schafera znajdziesz całą gamę podpowiedzi jak opowiedzieć o sobie w sposób, który ze względu na nasze uwarunkowania ewolucyjne daje Ci większe szanse powodzenia w budowaniu relacji. Tutaj natomiast chciałbym pochylić się nieco nad jednym z nich, czyli właśnie „urban scowl”. W polskim tłumaczeniu można to określić mianem groźnej miny, maski jaką na siebie nakładasz wychodząc z domu lub nawet w nim przebywając. Z doświadczenia wiem, że część ludzi „z natury” ma przyjemny w odbiorze wyraz twarzy. U innych z kolei możesz w mgnieniu oka ocenić, że są właśnie w stanie, który nie zachęca do rozmowy czy nawet przebywania w pobliżu. Uważam, że o ile nie jesteś urodzonym gburem i frustratem, którego grymas na twarzy dokładnie reprezentuje odczuwane emocje, a problem polega jedynie na nieświadomości wpływu, tak wydawałoby się, nieznaczącego czynnika, to sama świadomość zjawiska może być dla Ciebie pomocna. Pewnego dnia ktoś mi powiedział, że mam minę jakbym był wkurwiony. Oczywiście czasem w istocie tak było, jednak po dogłębnym przebadaniu sprawy (przyglądając się sobie w lustrze), doszedłem do wniosku, że robię to nawet w momencie, gdy humor mi dopisuje. Zatem warto czasem spytać swoich znajomych czy Twoja mina przypadkiem nie wyraża bólu, złości, frustracji, irytacji czy jakiejkolwiek innej negatywnej emocji, której w danym momencie nie odczuwasz, ale jest wpisana w Twoją domyślną maskę.

  • Częstość i czas trwania – no dobrze, Twój obiekt westchnień stopniowo przyzwyczaja się do Twej persony w swoim otoczeniu, więc pora wprowadzić kolejne dwa kroki. Częstość określa ilość zupełnie (nie)przypadkowych spotkań jakie między Wami zachodzą, a czas trwania – ich długość. Obie wartości powinny sukcesywnie wzrastać do momentu aż osiągnięty zostanie, odpowiedni dla danej relacji punkt równowagi. Tutaj podobnie jak w przypadku bliskości – nie ma złotej reguły. Dla romantycznych relacji, zarówno częstość jak i czas trwania, szczególnie na początkowych etapach kontaktu, są na bardzo wysokim poziomie, ale jeśli Twoim celem jest osiągnięcie przyzwoitej współpracy biznesowej – będą odpowiednio niższe. Głównym czynnikiem jest czas jaki gotowy jesteś poświęcić na budowanie relacji.
  • Intensywność – w moim odczuciu jest to najbardziej kontrowersyjny podpunkt, bowiem jej założeniem jest sprawienie, aby osoba, o której względy zabiegasz, poczuła się doceniona i myślała dobrze o samej sobie w Twoim towarzystwie. Stawiając ją w centrum uwagi, dając pole do wypowiedzi i szczerze, ale w nieoczywisty sposób podkreślając jej pozytywne aspekty, wzbudzasz podświadome połączenie faktu dobrego samopoczucia z Twoją obecnością. Jest to oczywiście temat rzeka, jednak zarówno opublikowana w 1936 roku, kultowa książka Dale’a Carnegie „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” – którą szczerze polecam – oraz poradniki współczesnych twórców jak choćby „Porozumienie bez przemocy” Marshalla Rosenberga dowodzą, że ta uniwersalna zasada przetrwała próbę czasu.

Zjednaj sobie ludzi

Jako podsumowanie chciałbym dodać, że mając na względzie limitowany czas i możliwości logistyczne, nie jest możliwe, aby każda Twoja relacja miała prawdziwie bliski charakter, ponieważ wymaga regularności i nakładu pracy. Wg. niektórych badań, człowiek jest w stanie jednocześnie posiadać maksymalnie piątkę bliskich przyjaciół i do 150 znajomych o ograniczonym, acz aktywnym kontakcie. Osobiście uważam te wartości za mocno przesadzone, jednak sęk w tym, że próbując utrzymać ze wszystkimi jednakowy poziom zaangażowania, wkładamy ich do szufladki „powierzchowna znajomość” i nie dajemy sobie szansy na zbudowanie z kimkolwiek głębokiej relacji. Myślę, że warto mieć z tyłu głowy 4 powyższe zasady w tworzeniu własnej, swoistej hierarchii ludzi z którymi masz lub planujesz mieć kontakt. Potraktuj bliskość, częstość, czas trwania i intensywność jak dystrybucję zasilania sieci energetycznej – tam gdzie jest niskie zapotrzebowanie – nie wysyłaj nadmiaru energii.

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com.